Za każdym razem, gdy wychodziłem z domu, aby podróżować, musiałem na nowo nauczyć się, jak to robić. Jak podejmować decyzje, gdzie jechać, jakim pojazdem, jak się zrelaksować, jak się cieszyć, jak… być podczas podróży. Pierwszego dnia wciąż jestem w pośpiechu zachodniego świata, muszę biegać z jednego miejsca do drugiego, nie mając czasu na nic, sprawdzając mój plan dnia trzy razy na godzinę, aby upewnić się, że niczego nie przegapiłem. Jak mógłbym? Przecież podróżuję. Mam przed sobą cały świat, tyle czasu, ile może mi kupić mój portfel. Jestem wolny. Co za niesamowite uczucie.
Zwykle wpadam na pomysł, co chcę robić w danym kraju, po prostu googlując i sprawdzając zdjęcia. I jadę tam, gdzie było to w jakiś sposób inspirujące, nie mając tak naprawdę jasnego pomysłu na to, jak to zrobić, ale mając umysł i serce otwarte na każdą okazję. Jeśli coś się pojawi, po prostu wskoczę na to i całkowicie zapomnę o moim początkowym planie (bo w końcu kogo obchodzi zobaczenie wieży Eiffla, jeśli zamiast tego można zostać zaproszonym na świeże jedzenie). bagietkę oraz kawiarnia przez niektórych mieszkańców?).
Można to nazwać pójściem z prądem lub zaufaniem życiu: nie ma znaczenia nazwa, najważniejsze jest poczucie wolności. I nie jest to łatwy etap do osiągnięcia.